Prezydent Andrzej Duda chce wpisać członkostwo Polski w "wyimaginowanej wspólnocie" do Konstytucji
Prezydent Andrzej Duda, źródło: www.pch24.pl
Tegorocznemu Narodowemu Świętu Trzeciego Maja,
upamiętniającego uchwalenie w roku 1791 przez Sejm Czteroletni pierwszej w
Europie, a drugiej na świecie Konstytucji towarzyszyły liczne
atrakcje kulturalne, odznaczenia państwowe, przemówienia najważniejszych
polityków, zaś ulicami Warszawy przeszła defilada wojskowa „Silni w sojuszach”.
Dużo emocji i kontrowersji wzbudziło przemówienie na
Placu Zamkowym Prezydenta RP Andrzeja Dudy inaugurujące defiladę wojskową na
Wisłostradzie. Oprócz przypomnienia jak ważnym dla naszego kraju było przyjęcie
Konstytucji 3 Maja oraz wspomnienia najważniejszych dla Polski wydarzeń takich
jak 30-lecie pokonania komunizmu, czy 20-lecie przynależności do Sojuszu
Północnoatlantyckiego, zwierzchnik Sił Zbrojnych oświadczył, iż jest
zwolennikiem wpisania do ustawy zasadniczej członkostwa Polski w Unii
Europejskiej i wzmocnienia roli Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej.
Słowa wypowiedziane przez prezydenta mogą dziwić nie tylko dlatego, że we
wrześniu ubiegłego roku w miejscowości Leżajsk raczył był nazwać UE
„(…)wyimaginowaną wspólnotą, z której dla nas niewiele wynika”, lecz również
dlatego, iż na podobne wezwanie o wpisaniu do Konstytucji członkostwa Polski w
UE lidera PSL-u Władysława Kosiniaka-Kamysza, partia rządząca i powiązane z nią
media kpiły z tegoż oświadczenia. Dla jasności, również nie jestem zwolennikiem
tegoż pomysłu, a swój stosunek do UE opisałem w jednym z opublikowanych tekstów.
Być może przed wyborami do Parlamentu Europejskiego partia rządząca postanowiła
nie lekceważyć sondażów, z których wynika, iż blisko 91 proc. Polaków popiera członkostwo
w UE i postanowiła dostosować do nich swoją narrację. Jednak czy takie
działania PiS-u są wynikiem tylko sondażów?
Ze względu na tak ogromne poparcie Wspólnoty przez
Polaków, możemy być teraz świadkami prześcigania się ugrupowań politycznych na
populizm europejski. Nie bez powodu od dłuższego czasu nie widzimy w mediach
osób pokroju prof. Krystyny Pawłowicz, ponieważ jej słynne już słowa o „unijnej
szmacie” na pewno by nie przyczyniły się do wzrostu poparcia partii rządzącej.
Popieranie przez Platformę Obywatelską UE było powszechnie znanym faktem, lecz
według mnie wynikało ono z pewnego podporządkowania się wobec Niemiec, jako
jednego z hegemonów, a wynikało z tego m.in. realizowanie korzystnych dla nich
interesów takich jak różnego rodzaju prywatyzacje, robienie gruntu pod
niemieckie media itp. Wiązało się to również z akceptowaniem i przyjmowaniem
pewnej „postępowej” ideologii takiej LGBT czy Gender, które zamierzają
wprowadzać teraz ugrupowania takie jak Koalicja Europejska, Wiosna Roberta
Biedronia czy partie lewicowe. Prawo i Sprawiedliwość natomiast przez wiele lat
głosiło, że zatrzyma lewicową ideologię obecną w UE i będzie strażnikiem wartości
chrześcijańskich i suwerenności polski. Choć partia rządząca nadal wygłasza
postulaty o konieczności zreformowania struktur unijnych i zapewnia o walce o
interesy naszego kraju, to jednak za czasów jej rządów nie zrobiono praktycznie
nic, aby np. zatrzymać tzw. „tęczowe piątki” wprowadzane przez osoby ze
środowiska LGBT do szkół, a w jednym z seriali w Telewizji Publicznej istnieje
wątek osób homoseksualnych wychowujących dziecko. Jak widać być może to nie
tylko kwestia sondaży skłania PiS do takich czynów, ponieważ tak naprawdę
partia rządząca swoimi działaniami udowodniła nam, iż odpowiada jej obecna
sytuacja panująca w strukturach wspólnoty, a sam prezes Jarosław Kaczyński na
jednej z konwencji stwierdził, iż „(…)przynależność do UE jest wymogiem polskiego
patriotyzmu”. Dziwić zatem może fakt, iż politycy, którzy jeszcze niedawno tak
ochoczo głosili konieczność zreformowania Unii i przywrócenia w niej autonomii
i roli państw narodowych, teraz jawią się jacy zagorzali zwolennicy tejże
wspólnoty.
Tak jak już wspomniałem wcześniej kampania do
Parlamentu Europejskiego przyczynia się do wzrostu przekazu prounijnego, które
w wielu przypadkach wydają się być sprzeczne, a czasami wręcz groteskowe. Politycy,
którzy nie tak dawno kpili z postulatu
wpisania do Konstytucji członkostwa Polski w UE teraz sami proponują takie
rozwiązania. Zachodzi więc tutaj swojego rodzaju dysonans poznawczy, ponieważ
partia rządząca głosi postulaty o konieczności zreformowania Unii a z drugiej
strony sondaże jasno wskazują na bardzo wysokie poparcie Polaków do tejże
wspólnoty. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać na najbliższe wybory, które
pokażą jaki skutek odniesie taka strategia.
Jeżeli doceniasz moją pracę, możesz mnie wesprzeć:
Komentarze
Prześlij komentarz